sobota, 17 września 2016

12.

ROSABELLE
W moim domu stało pianino. Było stare, czasem grywał na nim tata. Czasem, bo rzadko bywał w domu. Gdy długo go nie było, sama siadałam przy instrumencie. Próbowałam coś brzdąkać, robiłam to od dziecka. Z czasem nauczyłam się grać. Nie były to jakieś wyszukane i skomplikowane melodie, raczej zwyczajne kołysanki, czasem trudniejsze utwory, ale mi to i tak wystarczało. Grając, odpływałam do innego świata. Grając, czułam się bezpieczna. Zamykałam oczy, palce same odnajdywały właściwe klawisze, a ja wyobrażałam sobie, że żyjemy gdzieś indziej. Tata jest sławnym muzykiem, robi to, co kocha, a jednocześnie w zupełności wystarcza nam to na utrzymanie. Mama zajmuje się domem. Crystal studiuje matematykę, robi to, co uwielbia, to, co zawsze chciała robić. Miała idealną pamięć do liczb, w szkole ten przedmiot chłonęła najbardziej. Często mówiła, że matematyka to cały świat. Droczyłyśmy się z nią, że chyba tylko jej, a wtedy ona zaczynała przedstawiać dowody na swoją rację. Niewiele z tego rozumiałam, moje siostry jeszcze mniej, ale słyszałam zafascynowanie i pasję w jej głosie. Jej oczy zawsze się iskrzyły, zupełnie jak moje, gdy trenowałam z dziadkiem i gdy grałam na pianinie. Emily kochała biologię tak samo jak Crystal matematykę. Potrafiła godzinami opowiadać o tym, co znalazła na łące. Zawsze robiła to z taką pasją, że nawet jeśli niewiele się tym interesowałam, nie mogłam przestać jej słuchać. Mogła zostać nauczycielką, jej uczniowie z pewnością wiele by skorzystali. Juli była najmłodsza, jeszcze nie do końca wiedziała, co chce robić, ale bardzo lubiła pomagać mamie w przygotowywaniu posiłków. Może zostałaby kucharką?
Później, gdy mój tata zaginął, grając, czułam jakby był obok. Często wieczorami siadałam do pianina, a moja rodzina stała wokół i razem muzykowaliśmy. Nikt z nas nie miał jakiegoś wspaniałego głosu, chyba, ale i tak lubiliśmy to robić. To nam przypominało, że on ciągle gdzieś tam jest.
Gdy dowiedziałam się, że Flaj zabił też mojego ojca, nie mogłam zrobić nic innego, jak tylko mu się odpłacić. Wyrządził mi największą krzywdę, jaką tylko mógł, pozbawił mnie wszystkich, których kochałam. Zawsze sądziłam, że bez bliskich nie będę potrafiła żyć. Wiele razy słyszałam, że ludzie popełniali samobójstwo po śmierci rodziny. Mi nigdy to nie przyszło do głowy. Nawet przez moment nie pomyślałam, że mogłabym się poddać. Chcę być szczęśliwa, mimo iż nie ma ich przy mnie. Oni zaznali szczęścia w innym świecie. Wierzę w to całym sercem. Chcieliby, żebym sobie ułożyła życie, widziałam to w oczach mamy tuż przed jej śmiercią. Więc postaram się tak zrobić.
Jedyna myśl, która krążyła mi po głowie po ich śmierci, to zemsta. Chciałam się odwdzięczyć Flajowi, pokazać, że całe zło, które wyrządził, wróci do niego. Nie wierzył w to, aż do ostatniej chwili, w której wbiłam sztylet w jego serce. Dla tego momentu warto było zostać na tym świecie. Może brzmię jak szaleniec, ale kim mogę być po tym, co mi zrobił? Nie mogłam pozwolić by mnie złamał. Zrobiłam to dla siebie i dla mojej rodziny.
Teraz mogę sobie trochę odpuścić, ale tylko odrobinę. Ciągle jestem poszukiwana. Przez cały czas przedzieram się przez gąszcz krzaczorów, lian i cierni. Na dole jest ciemno jak w nocy, drzewa zasłaniają słońce całkowicie. Moje oczy zdążyły się już do tego przyzwyczaić, w końcu maszeruję tak już od kilku dni. Nie wiem kiedy jest noc, a kiedy dzień. Kładę się spać, gdy jestem zmęczona. Czasem przystaję, żeby coś zjeść. Moje zapasy powoli się kończą, a na razie nie ma nic, czym mogłabym je uzupełnić. Jednak najgorzej jest z wodą. Zostało mi jej bardzo mało, a końca lasu nie widać. Nie pada też deszcz, a nawet jeśli, to nie jest w stanie przedrzeć się przez zasłonę liści.
Postanawiam iść jeszcze trochę, aż do kolejnej domniemanej nocy, kiedy położę się spać. Nucę pod nosem piosenkę, które grałam jednego z wieczorów dla rodziny. Tęsknię za nimi, za moim dawnym życiem. Może Flaj miał rację? Może powinnam siedzieć cicho jak wszyscy? Może nie powinnam się wtrącać? Może powinnam była się zająć swoimi sprawami? Miał rację czy nie? Może. Ale na to już za późno. Nie zwrócę nikomu życia. Nie powinnam żałować tego, co zrobiłam. Jeśli nie ja, to kto? On nie żyje, a mimo to, dręczy mnie nawet po śmierci.
Czym zawiniliśmy? Co zrobiliśmy nie tak, rodząc się w tym kraju, pod rządami tego tyrana? Kiedyś w jakiejś książce przeczytałam, że Ivan Flaj też kiedyś był dobry. Nie mogę w to uwierzyć, ale pewnie tak było. Dziadek opowiadał, że wcześniejszy prezydent, jego wuj, był chyba jeszcze gorszy. Zabił swojego własnego brata i jego żonę, żeby dopchać się do władzy. Przygarnął nastoletniego Ivana dla niepoznaki. Ale ten się o wszystkim dowiedział i zamordował ówczesnego prezydenta, tak jak ja teraźniejszego. Może jesteśmy tacy sami, może niczym się od niego nie różnię. Może. Ale moja przyszłość miała być inna. On miał toksyczną rodzinę, moja mnie kochała. On zabił swojego wuja, ja obcego człowieka. Oboje zrobiliśmy to w zemście. Ale on postanowił być taki sam, jak człowiek, którego pozbawił życia. Może nie wiedział jak inaczej rządzić? Przecież urodził się w takich czasach, takiej rodzinie, tylko to znał. Możliwe. Jeśli tak było, to naprawdę mu współczuję. Współczuję tego, że nie potrafił sobie wyobrazić jak mógłby wyglądać lepszy świat, jak mógłby zaprowadzić porządek bez przemocy. Tego, że nie wiedział czym jest przyjaźń. Tego, że nie znał miłości. To chyba najgorsze, co człowiek może doświadczyć, brak miłości ze strony bliskich. Może właśnie to sprawiło, że stał się takim człowiekiem. Ja nawet nie pchałam się do władzy. Nie miałam jak. Złapali mnie, przesiedziałam dwa tygodnie w więzieniu, a teraz mnie ścigają. A nawet jeśli bym mogła, nie chciałabym. Chyba bałabym się, że władza uderzy mi do głowy i będę taka sama.
Zrobiłam to dla wszystkich. I cały czas mam nadzieję, że po nim będzie ktoś inny, lepszy.
Nagle widzę przed sobą światło. Oślepia mnie. Od kilku dni nie widziałam słońca, a tu jest go pełno. Mrużę oczy, zasłaniam je ręką, ale to nie pomaga. Przystaję, oczy mi łzawią, nic nie widzę. Stoję tak przez dłuższy czas, co chwilę otwierając i zamykając oczy. Rozkoszuję się ciepłem i dotykiem promieni słonecznych na mojej skórze. W końcu przyzwyczajam się do światła, chociaż świat dalej jest dziwnie jasny i prześwietlony, i idę przed siebie. Odsuwam ostatnie pnącza i staję w kręgu światła. Kiedy chcę postawić kolejny krok, nie czuję gruntu. Patrzę w dół i widzę ogromną przepaść. Szybko się cofam. Kanion ma kilkadziesiąt, może nawet kilkaset metrów szerokości i nie widać dna. Nawet jeśli gdzieś tam w dole płynie rzeka, nie mam szans na przeżycie. Postanawiam iść brzegiem lasu, aż znajdę jakiś most, albo koniec przepaści.


Hej, hej! Jesteście tu jeszcze? Dzisiaj taki krótszy, ale nie chciałam na siłę dopisywać czegokolwiek, byle tylko było więcej słów. Następny jakoś w październiku. Wybaczcie, chciałabym częściej dodawać rozdziały i częściej pisać, ale nie mam jak. Szkoła, zespół, dwie schole i nauka skutecznie mi to uniemożliwiają. Ale staram się jak mogę znaleźć trochę czasu. Także zapraszam do czytania i komentowania i do następnego!


3 komentarze:

  1. Już kiedyś byłam na tym blogu i spodobało mi się, jednak jakoś nie miałam czasu czytać dalej. Teraz wróciłam i przeczytałam wszystkie rozdziały na raz. Nie mogłam się oderwać :)

    Akcja rozwija się wolno, ale nie jest nudno. Miło czyta mi się przemyślenia bohaterów, szczególnie jeśli chodzi o ich przeszłość.
    Czekam aż w końcu Josh spotka się z Rosabelle! Ona musi przypomnieć sobie jego twarz i nawzajem muszą sobie wybaczyć. Nie akceptuję innego wyjścia :D Po cichu liczę też na jakiś romans, ale minął już 12 rozdział, a tu nadal nic :/ Trudno i bez tego opowiadanie jest fajne, jednak mam nadzieję, że będzie coś między nimi :)
    + Ten blog będzie miał tylko 17 rozdziałów? Szkoda, że tak mało.. pisz więcej!

    Pozdrawiam i ślę wenę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, nie wiem jak Ci odpisać, żeby nic nie zaspojlerować. Powiem tylko, że na pewno będzie więcej niż 17 rozdziałów, spis treści nic nie sugeruje. Bardzo się cieszę, że Ci się podoba i dziękuję bardzo.

      Usuń