John
Gdy wracam do obozu, zaczyna padać deszcz.
Wszyscy gnieździmy się w namiocie Richarda. Żaden z nas nie ma własnego,
normalnie śpimy pod gołym niebem. W końcu jak się jest komendantem, ma się
jakieś przywileje, ale i więcej obowiązków. Chyba tej nocy nikt nie zaśnie. W
namiocie panuje miła atmosfera, ludzie żartują, opowiadają sobie jakieś
niestworzone historie, wspominają dawne czasy. Ale ja wciąż myślę jak mogę
spróbować zrozumieć Rosabelle. Jak doprowadzić do spotkania z nią? Co jeśli to
się nie uda? Co sobie wtedy myślała? Co musiało się stać, że się nie
powstrzymała? A może jest taka, jak myślałem od początku? Chciała zabić, zabiła.
Tylko dlaczego akurat prezydenta? Nie mógł być to jakiś zwykły człowiek? Może
chciała zostać zapamiętana? Morderstwo pod nosem strażników to niezły wyczyn.
Później dała się złapać, a teraz bawi się z nami w kotka i myszkę. Może
rzeczywiście ma nie po kolei w głowie, może coś z nią jest nie tak. Uświadamiam
sobie, że mi też już się coś pokręciło. Czym Flaj różnił się od innych ludzi?
Dlaczego uważam, że lepiej zabić jakiegoś biedaka, niż jego. Bo to by mnie nie
dotknęło, bo codziennie pozbawiałem życia jakichś ludzi, bo to tylko kolejna
osoba w tłumie. A prezydent? Był ważny
dla państwa, strzegł go przed chaosem, był ważny dla wielu ludzi. Był ważny dla
mnie! I choćbym nie wiem jak bardzo próbował usprawiedliwiać Rosabelle, wciąż
nie mogę jej tego wybaczyć. Mimo miliona różnorakich teorii, nie mogę zrozumieć
dlaczego go zabiła.
- Hej! John! – Ktoś macha mi ręką przed nosem.
- Co? – pytam zły, że wyrwano mnie z moich myśli.
- Teraz twoja kolej – mówi Steve.
- Na co?
- Na szczerość. – Widząc moją zdziwioną minę,
dodaje. – Ktoś tu w ogóle nie słuchał. O czym myślałeś? O swojej tajemniczej
ukochanej, której nigdy nam nie przedstawiłeś? Pochwal się. – Tylko sobie
żartuje, chce mnie zachęcić do rozmowy, ale dzisiaj nie mam na to nastroju.
Zaciskam zęby, żeby nie wybuchnąć.
- Chłopaki jakie pytanie zadajemy? – pyta Jason.
- Jakie znów pytanie? Czy ktoś może mi
powiedzieć, w co w ogóle gramy? – Często wieczorami graliśmy w jakieś wymyślone
gry. Na patrolach i po pracy było nudno, a co może robić razem dziesięciu facetów?
- Gramy w pytania. Każdemu po kolei zadajemy
jedno, które najbardziej nas nurtuje. Musimy odpowiadać szczerze. Jeśli
skłamiemy lub nie odpowiemy, robimy coś za karę. A, i musi to być coś, o czym
wiedzą wszyscy – tłumaczy mi Richard.
- Dobra chłopaki, narada – rzuca Steve. Wszyscy
odchodzą w drugi kąt namiotu i pochyleni coś szepczą.
- Wszyscy dobrze wiedzą, że prawie co noc się
gdzieś wymykałeś. Chcemy wiedzieć gdzie – mówi Jason. To pytanie trafia w mój
czuły punkt. Nie mogę im tego powiedzieć. To tylko moja sprawa. Miało być
zabawnie, ale nie mogli wiedzieć, że wychodziłem w najważniejszej sprawie w
moim życiu. Nikt nie mógł wiedzieć, gdzie dokładnie idę, bo nie miałbym życia.
Od śmierci rodziców prawie co noc wymykałem się na ich grób. Siedziałem tam
czasem nawet parę godzin i opowiadałem wszystkie smutki, i radości.
Dwudziestolatek, który chodzi na grób rodziców, żeby się im wyżalić? Nie, nie
mogą o tym wiedzieć. Żaden z nich nie stracił ani matki, ani ojca, żaden z nich
nie wie jak to jest. Nie ufam im na tyle, by to wyznać. Nikomu nie ufam tak
bardzo, żeby to wiedział. Moi rodzice zginęli w napadzie, gdy wracali do domu.
Byli jednymi z nielicznych, którzy mnie rozumieli, którym mogłem się wygadać.
Nie ważne, że nie było ich ze mną tu, na ziemi. Gdziekolwiek byli, słyszeli
mnie.
Wstaję i wychodzę z namiotu. Mimo, że deszcz
leje się z nieba, idę w las. Wspinam się na pierwsze lepsze drzewo i siadam
najwyżej jak mogę. Nie chcę, żeby mnie znaleźli.
- John! John! – woła mnie Chris. Nie mam ochoty
nikogo widzieć. To nie ich wina, nie mogli o niczym wiedzieć. Po prostu tak
trafili. Nie odzywam się. Chris jeszcze chwilę krąży i odchodzi.
Zasypiam na drzewie.
- Mamo! Mamo! – krzyczy jakiś chłopiec, ale nikt
mu nie odpowiada. Obserwuję jakąś scenę, oglądam ją jak w teatrze. Dzieciak
biega po domu i woła swoją rodzicielkę. Ale ona go nie słyszy. Wychodzi na
dwór, a ja za nim.
- Tato! Mamo! – Jest cały zapłakany. Przyglądam
mu się. Ma rozczochrane, jasne włosy i podkrążone, ale pobudzone oczy. Chce za
wszelką cenę znaleźć rodziców. Nie wrócili dzisiaj na noc. Nie mam pojęcia skąd
to wiem.
Biegnie dalej ulicą i ciągle krzyczy. Nawet się
nie przebrał. Cały czas jest w piżamie. Ludzie na niego patrzą, ale nikt nawet
nie zapyta, dlaczego płacze. Chciałbym to zrobić, ale nie mogę wydobyć z siebie
żadnego dźwięku.
Nagle chłopczyk wpada na jakiegoś mężczyznę.
Prezydent. No to masz przechlapane, myślę. Ale on tylko przed nim kuca i
głaszcze go uspokajająco po głowie.
- Co się stało? – pyta łagodnie.
- Mm-mo-ooi rro-dzdzi-ice. – Udaje mu się
wydusić przez łzy.
- Jak się nazywasz?
- John – mówi już spokojniej, wycierając oczy.
- Chodź ze mną. – Mężczyzna łapie go za rękę i
razem idą w stronę pałacu.
Przenosimy się do kolejnej sceny. Chłopiec stoi
nad dwoma trumnami. To pewnie jego rodzice. Wtedy wieko jednej z nich się
odsuwa i widać głowę oddzieloną od ciała.
Nagle uświadamiam sobie, że to ja jestem tym
chłopcem.
Budzę się, dusząc w sobie krzyk. Omal nie spadam
z drzewa. Wcale tak nie było. Moja mama nie miała odciętej głowy. To tylko zły
sen.
Jestem cały roztrzęsiony, wspomnienia znów
wracają. Wycieram twarz z potu, mrugam kilka razy, żeby pozbyć się łez,
uspokajam oddech.
Schodzę z drzewa i wracam do obozu.
- Dobrze się spało na dworze? – Wita mnie Jason,
ale ja nie reaguję. Podchodzę do małego stoliczka i wypijam trochę wody z
butelki. Przez ten koszmar strasznie zaschło mi w gardle.
- Wystarczyło tylko odpowiedzieć na pytanie,
nikt cię nie wyganiał. Może zrobisz to teraz? Wszyscy jesteśmy ciekawi – drąży
dalej Jason. Nie chcę się z nim teraz wdawać w kłótnie, więc po prostu udaję,
że tego nie słyszę.
- Chris cię szukał – wtrąca Steve.
- Wiem. Słyszałem – mówię i ruszam do wyjścia.
- Nie chcesz nam powiedzieć, co to była za
dziewczyna? - Jason jest nieugięty. Nie wiem, o co mu chodzi. Chce mnie
upokorzyć? Skoro nie chcę o tym mówić, tak trudno przemilczeć temat?
Postanawiam to załatwić w inny sposób.
- Zamknij się. Może mam powiedzieć wszystkim, co
robiłeś w Święto? – syczę cicho. Nie ma potrzeby, żeby wszyscy o tym wiedzieli.
Chcę tylko, żeby Jason usłyszał. Chłopak patrzy na mnie z zaniepokojeniem. Nie
miał pojęcia, że o tym wiem. Nie chciałem go szantażować, ale nie dał mi
wyboru. Święto, tak potocznie strażnicy nazywają Dzień Pamięci. To najbardziej
idiotyczny powód do świętowania. Rocznica poskromienia buntu. Mieliśmy wtedy
nakaz nicnierobienia, świętowania. Jednego roku matka Jasona zachorowała,
musiał do niej jechać. Ktoś go krył i udało mu się wymknąć. Akurat podsłuchałem
ich rozmowę. Nie wygadałem się, bo pewnie zrobiłbym to samo, gdyby mojej mamie
się coś stało.
Ale Jason dalej nam nie ufa, tak samo jak ja.
Nie mam zamiaru im tego mówić. Dla mnie to żadne przestępstwo, ale dla niego
chyba tak.
Podchodzi do mnie wystraszony.
- Możemy pogadać? – pyta. Wychodzimy na
zewnątrz.
- Skąd o tym wiesz? – Patrzy na mnie uważnie.
- Nieważne. Słuchaj, nie zamierzam nikomu tego
mówić. Po prostu nie drąż tamtego tematu. – Dalej jest nieufny, ale kiedy
zauważa, że mówię zupełnie szczerze, tylko kiwa głową z uśmiechem.
- Dzięki. Nie będę, przepraszam. – Również się
uśmiecham.
- Nie ma za co. – Razem wracamy do namiotu.
Hej, hej! Co tam u Was? Nie mam dzisiaj weny na notkę od autora, kompletnie nie wiem, co napisać. A więc zostanę przy standardach. :D Jak Wam się podoba rozdział? Piszcie! Został mi już tylko jeden rozdział w zapasie, także nie wiem, co dalej będzie. Mam nadzieję, że obędzie się bez kolejnej długiej przerwy. Dobra, dobra, już nie narzekam. Uciekam i czekam (ooo! Jakie rymy!) na Wasze opinie.
Do następnego!
Hej, hej! Co tam u Was? Nie mam dzisiaj weny na notkę od autora, kompletnie nie wiem, co napisać. A więc zostanę przy standardach. :D Jak Wam się podoba rozdział? Piszcie! Został mi już tylko jeden rozdział w zapasie, także nie wiem, co dalej będzie. Mam nadzieję, że obędzie się bez kolejnej długiej przerwy. Dobra, dobra, już nie narzekam. Uciekam i czekam (ooo! Jakie rymy!) na Wasze opinie.
Do następnego!
Świetny rozdział! Jestem ciekawa co będzie dalej. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny.
Dziękuję bardzo!:)
UsuńPozdrawiam
Hej ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie piszesz. Lekko i wciągająco. Przyjemnie mi się czytalo. Współczuję Johnowi straty rodziców. To najgorsza rzecz w życiu człowieka. Ciekawie kim jest ta tajmnicz dziewczyna...
Czekam na nexta