poniedziałek, 28 marca 2016

10.

Rosabelle

Nie mam przyjaciół. To dlatego nie miałam się do kogo zwrócić, kiedy zabrakło mojej rodziny. Tylko jej ufałam. A kiedy mi ją odebrano, byłam najbardziej samotnym człowiekiem na ziemi. Nie potrafiłam zapomnieć o ich śmierci i o tym, co do tego doprowadziło. Dalej nie umiem. Ale teraz więcej uwagi poświęcam ucieczce i przetrwaniu. Wtedy całymi dniami snułam się po ulicach i obmyślałam zemstę. Myślałam, że zapomnę o tym, co mi zrobił. Ale nie zapomniałam.
Dlatego pewnego dnia po prostu do niego poszłam.
Strażnicy posyłali sobie dziwne spojrzenia, ale mnie przepuścili. Już wiedzieli do czego jestem zdolna. Doskonale znałam drogę do gabinetu prezydenta. Byłam tam już nie raz. Nie fatygowałam się pukaniem. On nawet nie mrugnął, skazując moją rodzinę na śmierć. Z całej siły popchnęłam drzwi, które uderzyły w ścianę.
- Nie uczono cię pukać?! – krzyknął oburzony Flaj. Nawet nie ruszył się z miejsca. – Ach, to ty. Czego chcesz? – zapytał, gdy mnie zobaczył. To, jak na mnie patrzył, było nie do wytrzymania. Jego twarz mówiła wszystko. Wiedziałam, że wspomina tamtą chwilę, kiedy wieszał moją rodzinę i cieszy się tym.
- Zabić cię. – Zaczął się śmiać. Więc potraktował to jako żart? Dobrze. Może być. Ja też się uśmiechnęłam. – Co cię tak śmieszy? – Nie miałam zamiaru traktować go z należnym szacunkiem. On niczego nie szanował.
- Wiesz ile osób już mi to mówiło? Ten twój ulubiony kat, Foss, też by to powiedział, gdyby wiedział, jak urządziłem jego rodziców. – Zszokował mnie. Myślałam, że ci, którzy dla niego pracowali byli szczęśliwi. Nie sadziłam, że byłby w stanie skrzywdzić swoich znajomych. Ale się przeliczyłam. Był największym potworem jakiego znałam. – Mów sobie co chcesz, nie przestraszysz mnie.
Minęła ledwie minuta naszej rozmowy, a ja już miałam go dość. Jedyne czego pragnęłam, to żeby zapłacił za swoje czyny. Ale skoro nikt nie miał tyle odwagi by się go pozbyć, musiałam to zrobić sama. Nie planowałam tego. Kiedy tu szłam, chciałam zwyczajnie rozładować emocje, może zdobyć trochę wyjaśnień. Cały czas miałam nadzieję, że coś go ruszy, że w końcu się zmieni. Próbowałam mu wybaczyć, próbowałam zrozumieć. Złamałam prawo, nie ważne, że głupie. Złamałam zakaz i musiałam ponieść konsekwencje. Ale to ja powinnam była zginąć, nie one. A właściwie nikt nie powinien umierać, to nie było wielkie przestępstwo. To tylko kilka batów, które przyjęłam na siebie. Czy to nie wystarczająca kara?
Szwendając się tu i tam, zrozumiałam, że nie potrafię mu wybaczyć, choćbym nie wiem jak się starała. Nie umiem go zrozumieć. Chciałam poznać jego motywy, sposób myślenia. Chciałam dać mu ostatnią szansę, ale gdy tylko weszłam do gabinetu i zobaczyłam jego postawę, i szyderczy uśmiech, wiedziałam, że nic z tego. Od tego momentu pragnęłam już tylko jego śmierci.
- Chcesz żebym zamknęła drzwi? – zapytałam. – Ktoś może przypadkiem zobaczyć twoją nędzną śmierć. – Znów wybuchnął gromkim śmiechem, jakbym opowiedziała mu jakiś świetny dowcip. – Dobrze, zamknę. – Delikatnie popchnęłam drzwi.
- I co teraz zamierzasz? – Uśmiechnął się. Doskonale się bawił. Myślał, że wystawiam mu teatrzyk i dobrze. Mógł sobie myśleć, co tylko chciał. Ja musiałam tylko odpowiednio to rozegrać. Drugiej takiej szansy mogłam już nie dostać. Powoli stawiałam kroki. Byłam coraz bliżej niego. Tak naprawdę nie wiedziałam, co mogę zrobić. Miałam przy sobie tylko mały sztylecik. Zawsze go przy sobie nosiłam. Ale postanowiłam się nie wahać.
- Naprawdę jeszcze nie wiesz? – Serce podchodziło mi do gardła. Musiałam opanować drżenie, nie mogłam mu pokazać, jak bardzo się boję.
- Nie masz żadnej broni. Chcesz mnie zabić gołymi rekami? – Uśmiech nie schodził z jego twarzy. Byłam już obok.
- Jesteś pewien, że nie mam? – Usiadłam na biurku przed nim.
- Jesteś dobra w blefowaniu. Ale to tylko blef. – Położył jedna rękę na moim kolanie. Omal nie zwymiotowałam. Ręka już wyciągała sztylet, ale mózg czekał na odpowiednią okazję. Jeszcze nie był na to czas. Musiałam wyciągnąć od niego jak najwięcej, póki miałam na to szansę.
- Może chcesz się pochwalić? – Spojrzał na mnie ze zdziwieniem. – No wiesz, jakim to jesteś niedobrym człowiekiem. Chyba warto, żeby świat się o tym dowiedział, zanim zginiesz. – Przesunął rękę wyżej. Wiem, o co mu chodziło. Chciał wybadać, czy rzeczywiście mam broń. Niestety nie tędy droga, kolego. 
- Skoro tak chcesz wiedzieć, to proszę bardzo. Osobiście zabiłem twojego dziadka, z babcią też bym coś zrobił, ale niestety umarła przy porodzie twojego ojca.
Mój tata. Pracował dla Flaja. Patrolował mur. Zaginął pewnego dnia i już nie wrócił. To było sześć lat temu. Prawie go nie pamiętam, bo nie chcę. Rzadko bywał w domu, a jego wspomnienie, to tylko więcej bólu. Może i zachowuję się jak wyrodna córka, ale każdy ma jakiś sposób radzenia sobie z bólem. Ja nie pamiętam.
- Jego też zabiłem. Zawsze byłaś tam, gdzie nie trzeba. Nie słuchałaś nas. Potrzebowałaś porządnej nauczki. – Nie zdziwiło mnie to. Od dawna podejrzewałam, że to jego sprawka. Ale nie sadziłam, że to przeze mnie. Doprowadziłam do śmierci, wszystkich, których kochałam. – Dalej kręciłaś się w pobliżu nas i spraw, o których nie powinnaś wiedzieć, więc zagroziłem Eve, że jak mi cię nie wyda, to zginie też jej rodzina.
Eve. Moja jedyna przyjaciółka. Potrafiłyśmy całymi dniami spacerować, rozmawiać, bawić się, patrzyć w gwiazdy, szukać kształtów chmur. Znałyśmy się od dziecka. Jednak pewnego dnia coś się zmieniło. Nie chciała mówić o niczym poważnym. Chciała się ode mnie odciąć, ale ja tego nie rozumiałam. Zawsze się sobie zwierzałyśmy, zawsze narzekałyśmy na władzę i wiedziałyśmy, że nasze sekrety będą bezpieczne.
Jednak tamtego dnia Eve nie chciała mnie słuchać. Gdyby mogła, zatkałaby sobie uszy. Teraz już wiem, o co jej chodziło. Nie chciała, żebym dała jej powód do wydania mnie Flajowi. Gdyby tylko mi powiedziała, co jej leży na sercu, na pewno jakoś byśmy sobie poradziły. Ale nie powiedziała i zdradziła mnie. Flaj nie zamierzał mnie oszczędzać. Dostałam 20 batów po nadgarstkach. Zwijałam się z bólu, ale nie wydałam z siebie żadnego dźwięku. Nie dałam mu tej satysfakcji. Pokazałam im, jaka jestem silna. Gdybym mogła, nie płakałabym, ale to nie zależało ode mnie.  Mogłam tylko zaciskać zęby. Rany goiły się bardzo długo, ale ani razu ich nie zakryłam, chociaż strasznie mnie brzydziły. Chciałam, żeby wszyscy je widzieli, żeby mnie zapamiętali. Chyba mi się to udało.
- Jednak ty dalej to robiłaś. Nic do ciebie nie docierało. Zabiłem ci pół rodziny, a ty żyłaś jak we śnie. Nie zwracałaś uwagi na to, że drugie pół jeszcze żyje. – Pogładził mnie po bliznach. – Nie wiem, czy jesteś taka głupia, wierzysz, że wszyscy są dobrzy i kochani, czy co. Szczerze mówiąc nie obchodzi mnie to. – Uśmiechną się szyderczo. – Ale twój instynkt mnie zadziwia. Potrafisz wyjść cało z każdej opresji. Cały czas szukałem powodu, żeby cię złamać. Kolejna okazja nadarzyła się, kiedy mogłem powiesić resztę twojej rodziny. Ale to też cię nie załamało. Nie wiem kim jesteś, ale przydałabyś mi się. – Otworzyłam oczy ze zdziwienia. Czy on mi proponuje, żebym wstąpiła do jego armii idiotów?
- Chcesz, żebym dla ciebie pracowała? – zapytałam cały czas nie dowierzając. Puściłam mimo uszu wszystkie obelgi. To było ważniejsze.
- Tak. Właśnie tak werbuję sobie żołnierzy. Pozbawiam ich wszystkiego. A skoro nie mają już nic, co im zależy.
- Tylko im nie mówisz prawdy – zauważyłam.
- Nie, ale ty sama chciałaś, czyż nie? – Wyszczerzył się. – To prawda, za mądra nie jesteś, ale za to silna. Nie potrzebuję mądrych żołnierzy. Właściwie im naiwniejsi, tym lepiej. Akurat się nadajesz.
- Nie – powiedziałam stanowczo. – Nigdy. Jesteś potworem. Nie wiem, jak ktokolwiek może z tobą wytrzymać. Nie wiem, jakim cudem jeszcze żyjesz. Ale już niedługo. – Uśmiechnęłam się i sięgnęłam do buta. – A właściwie to teraz. Nadeszła twoja godzina. – Szybkim ruchem wbiłam mu sztylet w serce. Plama krwi na jego koszuli robiła się coraz szersza. W końcu zrozumiał, że mówiłam prawdę, że to wszystko, to była tylko głupia zabawa. Myślał, że to on jest górą, ale ja miałam coś, co mnie trzymało ponad nim. Pragnienie zemsty. Chciałam się go pozbyć dla dobra nas wszystkich i właśnie to zrobiłam.
- Nie wiem jak ci się to udało, ale nie wygrasz. Po mnie będą następni, a twoja głowa trafi na pal – wycharczał ostatkiem sił.
- Nie tym razem mój drogi, nie tym razem. Obiecuję ci to, a musisz wiedzieć, że ja zawsze dotrzymuję słowa.

Wyciągnęłam sztylet i wcześniej oczyściwszy go o koszulę Flaja, z powrotem włożyłam do buta. Ostatni raz na niego spojrzałam. To, co zobaczyłam w pełni mnie usatysfakcjonowało. W jego martwych oczach czaił się strach.


Zacznę od tego, że bardzo Was przepraszam za taką długą przerwę i za to, że do odwołania rozdziały będą się pojawiały tak samo rzadko, albo jeszcze rzadziej. Strasznie mi głupio, że muszę Was tak zostawić. Postaram się jakoś dodawać rozdziały, bo nie chcę zawieszać bloga. Po zmianie planu kończę szkołę po 16 przez prawie cały tydzień, gdy odrobię lekcje i mniej więcej się nauczę jest późna noc i padam z nóg. Poza tym biorę udział w wymianie międzynarodowej i jestem wolontariuszką ŚDM. Cały wolny czas poświęcam na przygotowania do jednego i drugiego, albo siedzę w biurze i składam ulotki, wycinam naklejki, piszę posłania, itd. Kiedy to wszystko się już skończy (w sierpniu, niestety), mam nadzieję, że wrócę i rozdziały będą się pojawiały regularnie, tak jak na początku.
Wiem, że mam u Was ogromne zaległości i nie wiem kiedy je nadrobię. Staram się czytać na bieżąco, ale tak jak mówię, prawie nie mam wolnego czasu. Będę się starała komentować, ale nie obiecuję. Mam nadzieję, że rozumiecie i mi wybaczycie.
A teraz koniec tych smutków. Jak Wam się podoba rozdział? Rosie zrobiła dobrze, zabijając prezydenta? Co myślicie? I w ogóle jak mi wyszła ta scena? Bo nieźle się z nią namęczyłam.
Pozdrawiam Was serdecznie i do kiedyśtam.

7 komentarzy:

  1. Przeczytałam zgrubsza, co napisałaś (ominęłam prawie wszystkie opisy, no ale cóż xd padam na twarz, późno strasznie. Ale czego się nie robi dla Kapitana Ameryki na tvn??). Ogólnie to zaciekawił mnie opis na Katalogu Euforia.
    Pytasz o scenę zabicia prezydenta... Hmm. Nie była zła, ale moim zdaniem powinnaś trochę dokładniej opisać moment, w którym ta dziewczyna wyjmuje sztylet i go zabija. Na przykład, jak zareagował ten facet, gdy zobaczył szylet. Po prostu przydałoby tam się jeszcze z jedno zdanie i byłoby świetnie :)

    Pozdrawiam,
    Lapidarna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to widzę tak, że Flaj nawet nie zdążył zareagować, kiedy Rosie wyciągnęła sztylet i go przebiła. Poza tym na końcu jest jasno napisane, że się bał. Nie wiem, co jeszcze mogłabym tam wcisnąć. Ale dzięki za opinię.
      Dziękuję i pozdrawiam

      Usuń
  2. Witaj, Rea.
    Rosa wcale nie jest głupia za jaką miał ją prezydent. Chociaż zadziwia mnie fakt, że nie zwróciła uwagi, iż druga cześć jej rodziny nadal żyje. Zapewne w tym miał rację, a dziewczyna ma charakter oraz odwagę. Jednak czasem wydaje mi się, że nie przemyśla swoich decyzji...podejmuje je pod wpływem silnych emocji, a wtedy łatwo popełnić błąd.
    Zapraszam do nadrobienia zaległych rozdziałów - 1.2,1.3,2.1 :)
    Pozdrawiam,
    http://wzburzone-fale.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rosa chyba nie pomyślała, że ktoś mógłby zabić jej rodzinę za to, że ona zrobiła coś, co się prezydentowi nie spodobało. Cieszę się, że to napisałaś, bo to znaczy, że Rosabelle ma jakieś ludzkie odruchy i nie jest jakąś tam Mery Sue. W końcu to nie ma być bohaterka idealna, tylko człowiek.
      Dziękuję bardzo za komentarz. Postaram się do Ciebie niedługo wpaść.
      Również pozdrawiam

      Usuń
  3. Dobra, udało mi się nadrobić oba rozdziały chociaż kiepsko u mnie z czasem (pisałam o tym w "informacji" na moim blogu, jak jeszcze nie miałaś okazji, to looknij ;)), dlatego jestem z siebie dumna :D Powoli nadrobię w końcu wszystko :D
    Ale teraz szybciutko treść.
    Faktycznie okazja do zabicia Flaja była piękna i dobrze wykorzystana! To Flaj był głupi i naiwny wierząc, że taka dziewczyna jak ona nie może zrobić mu nic złego. No i się zawiódł. Co prawda on sam się na niej nie zemści, ale teraz za to ma na karku całą armię. Nie wiem co gorsze...
    Przepraszam za tak krótki komentarz mam nadzieję, że mi wybaczysz :*
    Rozdział znowu krótki ale świetny i szybko go przeczytałam! Błędów się nie dopatrzyłam a to dobrze! :D
    Zapraszam Cię do nadrabiania zaległości u mnie, może uda Ci się znaleźć chwilkę :)
    Czekam na nowy rozdział i pozdrawiam Cię gorąco! :*

    P.S. Postaram się czytać regularnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Ach, Wy zawsze narzekacie, że za krótko. :D Postaram się jak najszybciej u Ciebie wszystko nadrobić, ale zobaczymy jak mi to wyjdzie. Nie lubię tego okresu kwiecień - czerwiec, każdego roku w tym czasie brakuje mi czasu. Również pozdrawiam

      Usuń
  4. Wiecznie zapominam, że mam tutaj wpaść. Jakoś gubi mi się link do tego posta. Tak to jest, gdy człowiek stara się pogodzić uczelnie z praca i jeszcze z blogowaniem. Już totalnie nie ogarniam.
    Nie sądziłam, że go koniec końców zabiję. Byłam zdania, że dziewczyna jednak przejdzie na jego stronę. W końcu - co jej zależało? I tak już nie miała nikogo. Ach, pomyliłam się, ale to w sumie dobrze, lubię zaskoczenia. Tylko pewnie będzie tak jak powiedział - znajdzie się kolejny.
    Poza tym to fajne opisy. Nie za dużo tego, nie za mało.
    Przepraszam, że krótko, ale lecę dalej w blogosfere i w pracę licencjacką...

    OdpowiedzUsuń