niedziela, 7 lutego 2016

8.

John

Budzę się kiedy jeszcze jest ciemno. Idę do rzeki, aby się umyć. Wiem, że kiedy do niej dotrzemy, komendant zarządzi przymusową kąpiel, ale chcę wtedy z nim porozmawiać. Muszę go zapytać o Sama i o Rosabelle. Nie mam zamiaru już dłużej zadręczać się pytaniami, na które nie znam odpowiedzi.
Woda jest zimna, zdążyła się ochłodzić w ciągu tej nocy. Minie jeszcze trochę czasu zanim znów się nagrzeje. Zmywam z siebie brud i kurz, ścieram resztki wspomnień, i snu. Patrzę na swoje odbicie w wodzie. Spogląda na mnie umięśniony, wysoki chłopak. Ma delikatnie zgarbiony nos i ciemne, gęste brwi, teraz lekko zmarszczone. Widzę błysk zdeterminowania w jego zielonych oczach. Sprawia wrażenie silnego, nieugiętego. Ale kiedy wpatruję się w niego dłużej, zauważam jego przygarbione ramiona, jakby problemy go przytłaczały, jakby kulił się pod ich naporem. W tych samych oczach widzę strach przed przyszłością i ból spowodowany wydarzeniami z przeszłości, którą wciąż żyje. Gdzieś spod tych wszystkich obaw wyziera uraza i złość, a jeśli się dokładniej przyjrzeć również cień radości. Mokre włosy opadają mu na czoło. Wbrew pozorom jest przystojny, ale jednocześnie bardzo zraniony.
Kiedy wychodzę na brzeg, jestem już porządnie rozbudzony. Nie mam się jak wysuszyć, bo nie ma jeszcze słońca, więc wycieram się koszulką i ubieram w resztę ciuchów. T-shirt niosę w ręku.
Dochodzę do obozu. Richard już nie śpi, siedzi na pieńku i patrzy na mnie.
- Widzę, że znalazłeś rzekę – mówi i uśmiecha się.
- Skąd pan wie, że ona tam jest?
- Mówiłem ci, ścigałem już jednego uciekiniera.
- Kto to był? – pytam. Mam nadzieję, że mi odpowie, ale on milczy. – Dlaczego nie chce mi pan nic powiedzieć?
Patrzy ze smutkiem, ale nie na mnie. Raczej przeze mnie. Gdyby to była złość, mógłbym powiedzieć, że chce mi wypalić dziurę w głowie albo zabić mnie wzrokiem. Ale to bezgraniczny smutek. Tak wielki, że mogę tylko myśleć o pocieszeniu go. Gdybym tylko wiedział, czym jest spowodowany. Chcę już coś zrobić, objąć go ramieniem, powiedzieć coś, ale on nagle się uśmiecha, po tamtym spojrzeniu nie ma już śladu.
- Kiedyś ci opowiem – mówi. – Na razie chyba nie jestem jeszcze gotowy. To była bardzo ważna dla mnie osoba.
- Kim jest dla pana Rosabelle? Dlaczego nie chce pan jej znaleźć? – Wyrzucam z siebie kolejne pytania. Chcę się w końcu czegoś dowiedzieć. Być może jestem egoistą, ale czuję się zagubiony. Do śmierci prezydenta wszystko było proste. Potem okazało się, że nic nie było, takie jakie się wydawało. Wszyscy byliśmy nieświadomi, wiele rzeczy przed nami ukrywano. Richard wydaje mi się osobą, która może mi chociaż trochę wyjaśnić.
- Nie chodzi o to, że nie chcę jej znaleźć – mówi. - To mój obowiązek i wiem o tym, ale wiem, co przeszła ta dziewczyna i po prostu mi jej szkoda. – Co przeszła? Czy to może mieć jakiś związek z tym, co słyszałem na jej temat pięć lat temu? Niemożliwe.
- Czy wie pan kim jest Sam? – Zadaję ostatnie pytanie.
- Sam – powtarza komendant. – Sam. Był kiedyś jeden Sam, zdaje się, że był bliskim przyjacielem Flaja. Zginął chyba ze dwa lata temu. Nie wiadomo dlaczego.
Zginął – to słowo jeszcze długo krąży mi po głowie. Skoro był przyjacielem Flaja, to coś tu nie gra. Ivan Flaj był dobrym człowiekiem, ale miał też swoją ciemną stronę. Jak każdy z nas. Jako prezydent musiał utrzymać swoją władzę, a zasady którymi się kierował były bardzo surowe. Żadnego sprzeciwu. Każdy rozkaz należy wypełnić. To przysięgaliśmy, gdy zostawaliśmy gwardzistami. Tak nas szkolono i nikt się nie sprzeciwiał, mimo iż czasem mieliśmy wyrzuty sumienia. Nie mogliśmy nic z tym zrobić.
Żołnierz miał być silny i bezwzględny, bez uczuć. Ale chyba nie do końca udawało im się nas tak zmienić. Większość tylko udawała. Ja czasem też.
Gwardia często dostawała rozkaz potajemnego wykonania wyroku. Nie ważne czy był to wróg polityczny, drobny złodziejaszek, morderca czy ktoś, kto zbyt głośno wyrażał swoje zdanie. Nie mógł żyć. A my musieliśmy się tym zająć. Nie mieliśmy wyboru. Nauczyliśmy się nie zadawać zbędnych pytań, co nie zmienia faktu, że nie chcieliśmy tego robić.
Nigdy nie mówiłem nikomu jakie to było dla mnie ciężkie. Często w nocy nie mogłem spać, przypominałem sobie krzyki skazanych i ich twarze.
Zabijanie ludzi na rynku przy wszystkich nie było aż tak bolesne. Po jakimś czasie w ogóle się o tym nie myślało. Często wykonywało się to mechanicznie. Tam każdy znał wyrok i wiedziałem, że skoro złamał prawo, należy mu się odpowiednia kara, często śmierć. Ale to, co kazano nam robić gdzieś głęboko w więziennych celach, często nie miało żadnego sensu. Nigdy nie powiedziano nam, za co mają zginąć. Był tylko rozkaz. A my nie mieliśmy wyboru.
Więzienie prezydenta zawsze było pełne, więc cały czas musieliśmy kogoś usuwać. To był nasz sposób na przetrwanie w tym świecie. Każdy miał swoją prace, swoje zadanie, żadnego wyboru, chyba że śmierć.
- Może to dobrze, że Flaj nie żyje? – To pytanie pojawia się w mojej głowie tak nagle, że nie jestem w stanie go powstrzymać. Słowa wypływają z moich ust.
Richard spogląda na mnie z zaskoczeniem. Mam ochotę się za to spoliczkować. Co ja wygaduję?
Nie mam odwagi spojrzeć mu w oczy. Wstaję i odwracam się, żeby odejść, ale komendant mnie zatrzymuje.
- Dlaczego tak sądzisz? – W jego głosie nie ma ani śladu nienawiści czy nagany za to, co właśnie powiedziałem. Tylko czysta ciekawość. Patrzę na niego.
- Nie wiem. Tak mi się powiedziało. Wcale tak nie myślę. – Próbuję się usprawiedliwić, ale wiem, jak teraz wyglądam w jego oczach. Nie wiem dlaczego to powiedziałem. Czyżbym nawet nie znał samego siebie? Co się ze mną stało? On mnie przygarną, był dla mnie jak ojciec, a ja się cieszę z jego śmierci? Nie, to wcale nie radość. Nadal jestem wściekły na Rosabelle. Nadal nie potrafię zrozumieć, dlaczego to zrobiła. Dalej rozszarpałbym ją, gdyby tylko przede mną stanęła. To tylko racjonalne myślenie.  Co wiedzą o nim inni ludzie, a czego nie wiem ja? Całkiem się już pogubiłem, ale mam nadzieję, że odpowiedzi kiedyś nadejdą.
- Nie musisz się wstydzić swoich myśli. Nikogo oprócz mnie tu nie ma – mówi. Zaskakuje mnie tym. Czyżby wiele razy myślał podobnie?
- Często pan myśli nad tym co było? – pytam.
- Bardzo często. – Chwilę się zastanawia. Na jego czole pojawiają się zmarszczki. – Uczono nas, żeby nie ufać nikomu ani niczemu. To w nas zostaje, prawda? Tak trudno powiedzieć, co się naprawdę myśli. Cały czas boimy się, że ktoś nas wyda i skończymy jak inni.
Zastanawiam się nad tym, co przed chwilą powiedział. Chyba ma rację. Cały czas skrywam wszystkie swoje uczucia, bo boję się, że to się źle skończy. Ale przecież nic nam się nie może stać. Już nie. Jesteśmy w środku puszczy z kilkoma znajomymi. A On nie żyje. Może czas już zostawić przeszłość tam, gdzie powinna być? Może czas zacząć żyć teraźniejszością?
- Nie musimy się już bać. Nic nam nie grozi. Może masz rację, mówiąc, że to dobrze. Dobrze, że on nie żyje. – Richard uśmiecha się do mnie i odchodzi.
Dopiero kilka minut później widzę, co mi dał. Podarował mi dowód swojego zaufania. Powiedział, co tak naprawdę myśli. Ufa, że zachowam to dla siebie, a ja ufam jemu.


Witam! Tyle razy modyfikowałam ten rozdział, że aaaaaa. Ale ostatecznie jestem z niego zadowolona. A Wam jak się podoba? 
Jako że mam teraz ferie, staram się nadrobić zaległości w czytaniu Waszych rozdziałów, ale to zawsze się tak mówi. W praktyce wychodzi zupełnie inaczej, przynajmniej u mnie. Tydzień laby już za mną, a ja nie zrobiłam prawie nic. Także jeśli do kogoś jeszcze nie zajrzałam, przypominać mi się! :)
Pozdrawiam i do następnego!

8 komentarzy:

  1. Fajny rozdział, podobał mi się w szczególności ten opis na początku, gdy przedstawiałaś postać chłopaka. Ciekawy sposób, niesztampowy, a takie są zawsze najlepsze.
    Przepraszam, że nie będzie długich elaboratów, ale mam jeszcze masę miejsc, do których powinnam zajrzeć. W każdym razie jestem!

    Pozdrawiam,
    Mówiąc Słowami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podobał. Ja też lubię ten opis. E tam, ważne, że jesteś! :)
      Dziękuję i również pozdrawiam

      Usuń
  2. Reo,
    Trochę krótko, lecz mimo to podobało mi się. Wiesz dlaczego? Ponieważ przedstawiłaś mężczyzn trochę z innej strony. Prowadzącego akcje jako człowieka z wadami, mającego również słabe strony, a jego podwładny...pokazał, że czasem jednak mówi to, co myśli i nie wypełnia tylko poleceń, lecz również myśli inteligentnie.
    Będzie mi bardzo miło, jeśli znajdziesz również czas na moje opowiadanie.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie,
    http://wzburzone-fale.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wy zawsze narzekacie, że krótko. :) Staram się, ale wychodzi jak wychodzi. Dziękuję za miłe słowa. Wpadnę do Ciebie jak tylko znajdę chwilę, został mi już tylko ostatni rozdział u Ciebie, więc nie powinno to zająć dużo czasu.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że znajdziesz chwilkę na komentarz u mnie.
      Hm, nie, nie zawsze narzekam...ale podoba mi się co piszesz i trochę szkoda, że tak szybko się kończy!
      Pozrawiam! :))

      Usuń
    3. Może jutro mi się uda. :) Cieszę się, że Ci się podoba. A ja nie mówię, że konkretnie Ty, wszyscy mi ciągle narzekają, że za krótko. :)

      Usuń
  3. Hej, jestem i ja! Dotarłam do najnowszego rozdziału i jestem bardzo ciekawa tego co będzie dalej. Tak się zastanawiam... Skoro John wie, że prezydent kazał im wykonywać rozkazy i pamięta jak zabijał ludzi na jego polecenie, to dlaczego nie pomyślał, że może na rodzinę Rose tez było jakieś zlecenie? Nigdy nie da się całkowicie poznać drugiego człowieka, dlatego mimo że Flaj go przygarnał to powinien umieć inaczej spojrzeć na całą sytuację. Czytając miałam wrażenie, że John sam nie wie co ma myśleć bo raz nienawidzi Rose ale z drugiej strony zaciera jej ślady. To wszystko wywołuje jeszcze więcej pytań, na które nie ma żadnej odpowiedzi.
    Bardzo podoba mi się całe opowiadanie i fajnie jest to, że piszesz raz z perspektywy chłopaka a raz z perspektywy dziewczyny, dzięki czemu możemy poznać dwa różne punkty widzenia.
    Bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie i przyznam Ci szczerze (mam nadzieję, że się na mnie za to nie obrazisz!), że to opowiadanie jest lepsze niż poprzednie i będę tu regularnie wpadać ;)
    A Ciebie zapraszam na mojego nowego bloga. Będzie mi miło jak poświęcisz chwilkę ;)

    http://niebezpieczne-uczucia.blogspot.com

    Pozdrawiam Cię i życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę odpowiadał, bo jeszcze coś zaspojleruję, a tego byś pewnie nie chciała. :) Ja też lubię przedstawiać to z dwóch różnych perspektyw, chociaż dla potrzeb historii, czasem będą się pojawiały jeszcze inne perspektywy. A za co mam się obrażać? Dobrze wiem, że to jest lepsze iż Ognistowłosa, bardziej dopracowane, przemyślane. W końcu, ćwiczenie czyni mistrza, czy jak to tam było. :) Zaczęłam już czytać i jak tylko znajdę chwilkę to dokończę i skomentuję.
      Dziękuję bardzo i również pozdrawiam.

      Usuń