Rosabelle
Między drzewami czuję się o wiele bezpieczniej, mimo że las jest jeszcze bardzo rzadki i niezarośnięty. Cały czas jednak czuję obecność pościgu tuż za mną. No może nie aż tak tuż, tuż, bo dzieli nas kilka godzin marszu. Jednak jeśli mają konie, to i tak po mnie.
Zagłębiam się coraz dalej. Jestem już trochę
zmęczona, ale tylko trochę. Dziadek uczył mnie nie tylko posługiwania się
mieczem, ale też trenował w biegu, wytrzymałości i radzeniu sobie w trudnych
warunkach. Innymi słowy uczył mnie wszystkiego, co potrzebne do przetrwania.
Zatrzymuję się na chwilę tylko po to, aby napić
się wody. Odrywam sobie też kawałek chleba. Wiem, że jeśli będę szła, a nic nie
jadła, daleko nie zajdę. Więc, mimo iż nie mam ochoty, powoli gryzę kromkę.
Mam świadomość, że jest dopiero szósta albo
siódma rano, ale już zaczynam myśleć, gdzie się zatrzymam na noc. Robienie
sobie szałasu jest trochę bez sensu, ponieważ nazbieranie gałęzi do jego budowy
będzie czasochłonne, a rano będę musiała wszystko porozkładać po lesie, żeby
zatrzeć ślady. Więc szałas odpada.
Mogę spać w jakiejś norze albo dziupli.
Ewentualnie między korzeniami, ale to trochę niebezpieczne. W lasach Illiwe nie
ma żadnych dzikich zwierząt. Jest to spowodowane buntem, który kiedyś wybuchł.
To nawet lepiej. Boję się raczej, że zostawię zbyt oczywiste ślady. Da się
przecież zauważyć, że nie leżał tam żaden jeż czy żaba, tylko coś większego. A
skoro w naszych lasach nie ma żadnych większych zwierząt, to kto jest głównym
podejrzanym? Ja.
Chyba najlepszym rozwiązaniem będzie nocowanie
na drzewie. Mam to szczęście, że dość łatwo na nie wejść, przynajmniej mi, bo
robiłam to już tysiące razy, a poza tym można doskonale ukryć się wśród liści.
Gałęzie są rozłożyste i szerokie, więc nie ma szans żebym spadła, a nawet
jeśli, to najwyżej będę rano trochę obolała, ale nie powinnam się połamać.
Aktualnie mamy koniec czerwca, czyli jest
ciepło. Czasem aż za bardzo, ale w lesie tego nie czuć. W nocy za to jest dosyć
chłodno. To kolejny powód, dlaczego najlepiej nocować na drzewie. Przynajmniej
nie będzie aż tak ciągnęło od ziemi. Obym tylko zaszła do Arabell zanim
przyjdzie zima.
Rozglądam się dookoła. Las staje się gęstszy,
bardziej zarośnięty. Drzewa zaczynają być coraz wyższe i coraz bardziej
przesłaniają niebo. Krzaków nie ma jeszcze zbyt wielu, ale widzę krzaczki z
jagodami. Przyglądam się im dokładnie. Potrafię rozróżnić, co nadaje się do
spożycia, a co nie. Stwierdziwszy, iż są jadalne, postanawiam nazbierać ich
trochę do kubka.
Zbierając, przypominam sobie lato, kiedy miałam
dziesięć lat i razem z Crystal, moją starszą o pięć lat siostrą, pomagałyśmy
mamie robić konfitury. Robiłyśmy je każdej zimy, odkąd pamiętam. Przypominam
sobie jak wieczorami siadałyśmy i zajadałyśmy je z chlebem, patrząc na
trzaskający w kominku ogień, i słuchając opowieści mamy o dawnych czasach.
A teraz już ich nie ma. Każde wspomnienie
wywołuje ogromny ból w piersi. Ale nie mogę ot tak, po prostu przestać o nich
myśleć. Gdzieś w głębi umysłu zakopałam wspomnienia z ich śmierci. Dużo mnie to
kosztowało, a jeszcze więcej wysiłku muszę włożyć w utrzymanie ich tam.
Nienawidzę się za to, że nie mogłam temu zapobiec, ale z drugiej strony mam
nadzieję, że kiedyś sobie wybaczę. Rozsądek mówi mi, że to nie moja wina. Poza
tym już je pomściłam. Ale serce każe mi być silną aż do czasu, kiedy opuści
mnie poczucie winy.
Minęły zaledwie dwa miesiące. To zdecydowanie za
krótko, żeby zapomnieć o takim okropieństwie. A to wszystko dlatego, że
chciałam pomóc małemu chłopcu. Tylko dlatego, że On się akurat napatoczył.
Nigdy nie miałam szczęścia, ale to już była przesada.
Nienawidzę tego kraju, ale za kilka miesięcy już
mnie tu nie będzie. W tym czy innym sensie.
Mrugam kilka razy, żeby pozbyć się łez. Nie mam
zamiaru płakać, ani się nad sobą użalać. Muszę przetrwać. W Arabell czeka mnie
inne życie, druga szansa.
Wkładam kubek z jagodami na samo dno plecaka i
biegnę. Biegnę, co sił w nogach. Tylko to może mi pomóc uciec od myśli. Jeśli
skupię się na biegu, nie będę musiała o niczym myśleć. Skupiam się na
gałęziach, które trzeszczą pod moimi stopami, na kurzu unoszącym się dookoła,
na śladach, które zostawiam na suchej ziemi. Skupiam się na błękicie nieba nade
mną, na bzyczących owadach, latających wszędzie wokół. Biegnę i patrzę na otaczającą
mnie przyrodę. Jest piękna, niesamowita, żywa. W ogóle nie pasuje do państwa,
do zasad jakie w nim panują. Czuję jakby to był zupełnie inny świat. Ale nie
jest. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że człowiek może zniszczyć
wszystko, jeśli tylko wystarczająco tego chce. A Flaj chciał.
Zatrzymuję się dopiero, gdy słońce jest już
wysoko na niebie, ale nie dlatego, że chcę na nie popatrzeć. Na mojej drodze
pojawia się pierwsza przeszkoda. Rzeka.
Nie miałam pojęcia, że w Illiwe są jakiekolwiek
zbiorniki wodne. Ale co ja tam wiem? Przecież puszcza zajmuje połowę państwa.
Przez chwilę zastanawiam się co zrobić. Umiem
pływać, ale przemoczone ubrania i zawartość plecaka nie pomogą mi w dalszym
marszu. Nie mogę tyle ryzykować. Nie wyschną tak szybko, nawet w samo południe.
Dotarłam już do tej części lasu, gdzie słońce ledwo przebija się przez korony
drzew.
Zdaję sobie sprawę z tego, że zrobiłam sobie
dość dużą przewagę, ale suszenie ubrań znów ją zniweluje. Nie mogę iść w
mokrych, bo się rozchoruję, a katar i gorączka wcale mi do szczęścia nie są
potrzebne.
Postanawiam iść brzegiem rzeki, aby poszukać
jakiegoś węższego miejsca. Wsłuchuję się w szum wody, patrzę na fale rozbijające
się o kamienie i wyrzucone na brzeg muszle ślimaków. Wpatruję się w drugi
brzeg, jest taki sam, jak ten, na którym jestem. Kamienisty, pokryty
opadniętymi igłami i liśćmi z drzew. Gdzieniegdzie leżą kłody i ułamane
gałęzie. Można by pomyśleć, że skoro zabiłam człowieka z zimną krwią, nie
powinnam się zachwycać przyrodą. Ale dlaczego mam tego nie robić? Też byłam
kiedyś małym, niewinnym dzieckiem, ale życie nauczyło mnie, że tutaj się tak
nie da. Nie mogłam cały czas iść ślepo za nimi, to było nie w porządku wobec
mojego sumienia, mojej rodziny, moich zasad.
Ktoś by powiedział, że stałam się przestępcą,
tylko po to, żeby trzymać się swoich racji i mogłabym się z tym zgodzić. Ale z
drugiej strony zrobiłam to, żeby im wszystkim ulżyć. Przelała się czara
goryczy. Zniosłabym każde poniżenie, biedę, to, że nie mogłam mówić tego, o
czym myślałam, a to, co nam kazano. Ale to co mi zrobił…, nie mogłam mu tego
puścić płazem.
Uświadamiam sobie, że tak mocno zaciskam zęby,
że aż zaczyna mnie boleć szczęka. Biorę kilka głębokich wdechów i skupiam się
na błękicie wody przede mną. Idę już dość długo, ale nie widzę żadnego
zwężenia. Postanawiam zbudować tratwę.
Zagłębiam się powrotem w las w poszukiwaniu
bali, które będą się do tego nadawały.
Hej! Jak się podoba kolejny rozdział? I co myślicie o szablonie? Wykonała go Mia z LOG'a. W niektórych rozdzielczościach jest jeszcze kilka błędów, ale pracujemy nad tym. Piszcie, co myslicie. Do zobaczenia za dwa tygodnie.
Fajnie piszesz
OdpowiedzUsuńSzablon jest naprawdę świetny ;))
Dziękuję! :*
UsuńHej! Jestem z komentarzem, ale chyba za bardzo nie będę mogła się o rozdziale wypowiedzieć, ponieważ mało co się wydarzyło. Rosabelle ma dobry pomysł ze spaniem na drzewie, ponieważ szanse na to, że ktoś ją znajdzie, są o wiele mniejsze. Ja osobiście bym na nie nie weszła, a nawet już, to bym nie zasnęła i z moim szczęściem spadła. Ale jeśli ona robiła to tysiące razy, to nie ma się co czepiać. Mam nadzieję, że w przyszłym rozdziale pojawi się jakaś większa akcja, albo chociażby retrospekcja. Nie wiem... Na pewno coś wymyślisz. Czuję wielki niedosyt.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na next. ^^
Wyobraź sobie, że to wielkie drzewo z rozłożystymi gałęziami i w miarę łatwo na nie wejść. :) Zresztą nie wszyscy kręcą się po całym łóżku, śpiąc. Wydaje mi się, że w kolejnym już coś powinno być, ale głowy sobie nie dam uciąć. Dziękuję bardzo! :*
UsuńTaki króciutki, że niewiele da się powiedzieć, ale coś tak wyduszę, jak to ja.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że Rosabelle myśli, w dodatku całkiem logicznie. Jest mądra i potrafi wykorzystać swoją wiedzę, a z drugiej strony pokazujesz, że są sprawy, o których nie ma pojęcia (czyt. rzeka), dzięki czemu nie mam wrażenia, że stworzyłaś kolejną Maru Sue. Wielkie brawa za dotychczasową kreację bohaterki. ;)
Jeśli jednak chodzi o tratwę, nie jestem do końca przekonana do tego pomysłu. Rosabelle dzieli jedynie kilka godzin marszu do ludzi, którzy ją ścigają, a oni są przecież konno. Tratwy nie buduje się od tak, tym bardziej z materiałów znalezionych przypadkowo w lesie. Jedyny sens, jaki w tym widzę, to ponowne zbliżenie jej do niebezpieczeństwa. No ale zobaczymy, co nam szykujesz, bo jak na razie niewiele można się dowiedzieć z tak krótkich tekstów.
Szablon bardzo ładny. Wprawdzie nie moja kolorystyka nagłówka i postaci też średnio lubię, ale czytelnie i schludnie, czyli tak, jak ma być. :)
Pozdrawiam!
Mam nadzieję, że dalej Rosabelle też będzie tak samo rzeczywista. Ale oni nie są konno, tylko komendant ma konia. Dłuższe chyba nie będą, bo nie cierpię długich rozdziałów: ani pisać, ani czytać. :)
UsuńDziękuję i również pozdrawiam
Tak jak poprzedniczki już napisały, rozdział krótki. Ale oczywiście nie oznacza to, że zły :)
OdpowiedzUsuńW większości jest to większe wprowadzenie postaci Rosabelle. Wiemy teraz, że to dziadek przyczynił się do tego, że dziewczyna posiada zdolności, godne komandosa (tak mi się akurat skojarzyło :D ) Nie ma co, miała dobry trening skoro tak mądrze i skrupulatnie zaplanowała swoją drogę/ucieczkę. :)
Szablon mi się podoba, ale jakoś nie mogę kolorystyki szablonu połączyć z opowiadaniem :D Póki co wydaje mi się bardziej "mroczne", a zielony i różowy jakoś mieszają ten efekt :D
W następnym rozdziale czekam na jakąś akcję :))
Pozdrawiam, Sapphire ;*
Mam nadzieję, że Rosa nie będzie aż tak idealna, staram się pokazać też jej wady. :) A mi te kolory bardzo pasują do opowiadania (ale to pewnie dlatego, że znam ciąg dalszy :D). Postaram się. Dziękuję! :*
UsuńZamiast iść spać ja leżę i czytam cały czas coś ;) mam nadzieję że wybaczysz mi ze nie będę się pod tym rozdzialem rozpisywać i od razu pomknę do 4 ;)
OdpowiedzUsuńAle ten w żadnym wypadku nie był nudny ani nic ;)
Ja wcale nie wymagam komentarza pod każdym rozdziałem, ale dziękuję bardzo.
Usuń