czwartek, 22 października 2015

1.

Rosabelle

Jest noc. Bezszelestnie wchodzę do domu. Biorę plecak i myślę, co może mi się przydać na wygnaniu. Patrzę na zegar. Zostało mi kilka godzin zanim wzejdzie słońce. Wyciągam z szuflady kilka ubrań na przebranie, ciepłą bluzę i koc. Idę do kuchni. Biorę kubek, kilka butelek wody i trochę chleba. Zakładam kurtkę. Wchodzę do swojego pokoju. Ostatni raz zerkam na wygodne łóżko i ukochane biurko, z którymi będę się musiała pożegnać. Zabieram z komody zeszyt i ołówek. Chciałabym móc zostawić wiadomość dla rodziców, ale to nie potrzebne. Nie ma już nikogo z mojej rodziny. Zostałam sama. Wkładam do woreczka kilka złotych monet. Nie sądzę żeby mi się przydały w lesie, ale gdy dotrę do Arabell być może pomogą mi rozpocząć nowe życie. Ostatnią rzeczą, którą zabieram ze sobą jest lina, nóż i stary miecz dziadka. Podnoszę go. Jest ciężki, ale potrafię go unieść. Wkładam go do pochwy i zakładam na plecy. Kiedyś uczyłam się nim walczyć. Dziadek wolał nas przygotować. Mama nie pochwalała tych szkoleń. Nie chciała byśmy się wyróżniały. Była raczej uległa. Właściwie zawsze robiła wszystko żeby nie podpaść Flaj’owi. Ale dziadek taki nie był.   Nie zamierzał pozwalać na takie traktowanie rodziny. Dlatego uczył nas, to znaczy mnie i moje siostry, jak się bronić, jak być twardym i jak, w razie czego, nie dać się złapać. Dlatego teraz wiem co robić.
       Dziadek zginął dwa lata temu z rąk żołnierzy prezydenta. Nie wiedział o tym nikt oprócz naszej rodziny. Każdy mieszkaniec Illiwe myśli, że umarł z głodu gdzieś w puszczy na południu kraju. Można w to wierzyć lub nie, ale to nie prawda. Flaj miał swoje sposoby. Dawał człowiekowi kilka godzin na ucieczkę, a później wysyłał za nim pościg. Czy mój dziadek miał szanse? Znikome.
       W moim przypadku miało być inaczej. Jeszcze siedząc w więzieniu, obmyśliłam dokładny plan. Udam się do krańca puszczy, najbardziej zarośniętego skrawka lasu.
- Nikt przy zdrowych zmysłach się tam nie zapuszcza – mawiała mama. Nie żebym była jakaś nienormalna, ale to jedyne wyjście. Oni tam nie wejdą, a ja w ten sposób zyskam na czasie. Potem może uda mi się przekroczyć granicę.
Patrzę na zegar. Jest kilka minut po północy. Zakładam ciepłe buty, drugie wkładam do plecaka i biorę klucze. Ostatni raz patrzę na dom i zamykam go. Biegnę ciemnymi ulicami w kierunku głównej drogi. Ale w ostatniej chwili zawracam. Muszę coś zrobić z moim domem. Jak już wspomniałam, nie ma nikogo, komu mogłabym go powierzyć. No prawie.
Mieszkają w ostatnim kręgu. Matka i sześcioro dzieci.  Każdego dnia spierają się z głodem i bólem po stracie jeszcze jednego z nich. Próbowałam go uratować, ale nie udało mi się. Więc może teraz uda mi się choć zapewnić im dom. Kilka kartonów jako ściany, folia na ziemi i plandeka jako dach – tam żyją. Aż strach patrzeć. Podchodzę do kawałka materiału służącego za drzwi.
- Marcela – wołam kobietę po imieniu.
- Słucham? – Wychyla się zza zasłony. – Ach, to ty. Co cię sprowadza? – Na jej twarzy pojawia się uśmiech.
Podaję jej klucze. – Proszę zaopiekuj się moim domem. Ja już tu pewnie nie wrócę. Muszę uciekać, ale ty masz szansę na lepsze życie. Idźcie do kręgu średnich, wiesz, w którym domu mieszkałam. W środku zostało wszystko. Ubierzcie się w tamte ubrania i poszukajcie pracy. Nie rozpoznają was, jeśli będziecie dobrze ubrani. Rozgośćcie się w nim, od teraz jest wasz. – Marcela przytula mnie i ze łzami w oczach szepcze:
- Nie mogę tego zrobić.
- Możesz. – Odsuwam się, by popatrzeć jej w oczy. – Chociaż tyle mogę dla ciebie zrobić, po tym jak nie udało mi się…
- Ciii… Dla niego lepiej, że odszedł – mówi. Wiem, że tak myśli i ja też tak uważam. Lucas był ośmioletnim chłopcem, zbyt wrażliwym by przetrwać w tym kraju. – Idź już. Nie zatrzymuję cię. Biegnij ile sił w nogach. Jesteś silna i sprytna, dasz sobie radę. Dziękuję za wszystko. – Ostatni raz ją przytulam i biegnę w stronę drogi, nie oglądając się za siebie.
O tej porze nie ma tam nikogo. Mogę spokojnie przez nią przejść. Illiwe zbudowane jest na kształt kręgu. Wszystkie ulice odchodzą od wielkiego placu na którym znajduje się pałac prezydenta, ratusz, więzienie, koszary i plac straceń. Dookoła stoją kamienice, w których mieszczą się przeróżne sklepy i warsztaty. W  kolejnym kręgu mieszkają zamożni, dalej tak zwani średniacy, a w kolejnym biedni, tacy jak Marcela. W ostatnim kręgu znajdują się wszystkie uprawy i hodowle. A dalej szeroka, droga, okrążająca całe państwo.
Illiwe jest najdziwniejszym państwem w jakim można się było urodzić. Całą południową część pokrywają rozległe puszcze i lasy, w które nie zapuszcza się nikt oprócz zbiegów. A na północy kwitnie życie. Dom przy domu. Człowiek przy człowieku.
Illiwe graniczy tylko z jednym państwem – Arabell. Leży ono za wielka puszczą i mam nadzieję, że właśnie tam uda mi się przedostać. Z każdej innej strony nasz kraj otoczony jest morzem. Wielką Wodą, jak zwą je tutejsi, za którą nikt nigdy nie był, a nawet jeśli był, to stamtąd nie wrócił. Ludzie mówią, że w morzu są potwory, które połykają statki w całości, ale to niedorzeczne. Bardziej wierzę w to, że jest tam inny ląd, a ludzie na nim zostają, bo jest o wiele bezpieczniej i lepiej niż w Illiwe. Mogłabym tam uciec, ale to byłoby zbyt niebezpieczne. Nie mam bladego pojęcia o statkach. Dziadek nauczył mnie jak przeżyć w lesie, a nie na morzu.
Jestem już za drogą. Słyszę jakiś odległy stukot. Kładę się na ziemi, nie chcę aby mnie zauważono. Na szczęście to tylko koń ciągnący wóz. Idę dalej. Przede mną rozciąga się przeogromna łąka, a za nią najprawdopodobniej jest las. Muszę tam dotrzeć przed wschodem słońca. W puszczy będę już w miarę bezpieczna.
Idę szybkim marszem. Chcę jak najszybciej dostać się pod osłonę drzew. Miecz ciąży mi na plecach tuż pod plecakiem. Poluzowuję odrobinę jego ramiączka, abym w razie potrzeby mogła szybko wyciągnąć spod niego broń.
Na horyzoncie pojawia się zarys lasu. Przyspieszam. Nie oglądam się za siebie. Nie mogę tracić czasu na pożegnanie z miastem, z domem. Wychowywałam się w nim całe swoje życie, całe osiemnaście lat. Wcale nie jest łatwo iść przed siebie i zapomnieć o wszystkim, co było. A zwłaszcza w moim przypadku, bo było to wiele niedobrego.
Przypominam sobie jak z siostrami bawiłyśmy się na tej łące. Dni były wtedy idealne, nawet jeśli padał deszcz, wydawały mi się one piękne. Łąka mieniła się wszystkimi kolorami tęczy, a zimą pełna była białego puchu. Latem biegałyśmy, wylegiwałyśmy się w słońcu i zbierałyśmy kwiaty, a zimą jeździłyśmy na sankach, budowałyśmy fortece i rzucałyśmy się śnieżkami. Bardzo często się śmiałyśmy i robiłyśmy wokół siebie dużo hałasu.
A teraz ich nie ma.
Łzy napływają mi do oczu, ale szybko przecieram je rękawem. Nie mogę sobie pozwolić na płacz. Wkładam ręce do kieszeni, bo poranek jest chodny, ale nie na tyle żeby zakładać rękawiczki. Zresztą gdyby przyszło mi walczyć, zdejmowanie ich tylko zajęłoby mi czas.
Nagle coś każe mi się odwrócić. Wydaje mi się, że słyszę jakieś odległe głosy, ledwo słyszalne szepty. Staję. Rozglądam się dookoła, ale niewiele widzę. Orientuję się, że stoję w zagłębieniu. Muszę dotrzeć na najbliższy pagórek. Biegnę przed siebie ile sił w nogach. Po chwili jestem już na miejscu. Rozglądam się jeszcze raz. Do lasu pozostały mi jeszcze dwie górki. Jeśli będę biegła, powinnam tam dotrzeć za niecałe dziesięć minut. Obracam głowę w drugą stronę. Moją uwagę przykuwają jakieś czerwone kropeczki. Od razu wiem czym są. To flagi. Chorągwie pościgu. Nie sadziłam, że dotrą tak szybko. Z tej odległości nie widzę czy mają konie, ale jeśli tak jest, to już po mnie.
Nie tracąc już ani chwili, podrywam się do biegu. Miecz i plecak bardzo mi przeszkadzają, ale staram się nie zwracać na to uwagi. Myślę tylko o tym aby znaleźć się pod osłoną drzew. Nie mam pojęcia, czy widzą mnie z tej odległości, ale to nieistotne w tym momencie. Moje myśli skupiają się tylko na tym, by jak najszybciej biec.

Wbiegam między drzewa.  Na razie jestem bezpieczna.




Uff. Jak ja nie lubię pisać początkowych rozdziałów, ale mam nadzieję, że wyszedł mi dosyć znośnie. Od teraz rozdziały będę publikowała regularnie co dwa tygodnie, a przynajmniej postaram się tak zrobić. Nauki cała masa, a zaliczenie goni zaliczenie, ale chyba nie tylko ja tak mam. :)
A teraz LBA.
Nominowała mnie Grindylow, za co bardzo dziękuję.

1. Jakie są Twoje największe zalety (bez ściemy)?
Chyba to, że jestem okropną optymistką i kiedy byś mnie nie widziała, szczerzę się od ucha do ucha.

2. O czym marzysz?
Myślę, że takim moim największym marzeniem jest bycie szczęśliwym w życiu ziemskim i pozaziemskim. Chciałabym też podróżować w czasie, ale póki co mogę sobie jedynie pomarzyć. :)

3. Kim jesteś (interpretacja dowolna)?
Pozwolę sobie skopiować to z innego LBA ( tak, jestem taka leniwa).
Jestem średniego wzrostu dziewczyną, o zielono-żółtych oczach i włosach koloru rudy blond. Jestem właścicielką małego, zagraconego pokoiku z balkonem, w jednym z domów bliźniaków gdzieś na wschodzie Polski. Jestem osobą uzależnioną od książek, muzyki, uśmiechu i insuliny. :) Jestem miłą, pracowitą uczennicą jednego z liceów i jeszcze trochę nią będę. Jestem sobą.

4. Kto/co Cię inspiruje (życiowo, pisarsko, jakkolwiek)?
Uwielbiam wszelkiego rodzaju cytaty i to z nich czerpię inspiracje, zarówno do życia, jaki i do pisania. Pisarsko inspiruje mnie też muzyka i codzienne sytuacje.

5. Jak oceniasz swoje życie?
10/10 :)

6. Co uważasz za swoje największe życiowe osiągnięcie?
Dwie szóstki z biologii po angielsku. :D A tak poważnie to nie wiem.

7. Jaki jest Twój ulubiony bohater literacki?
A bo to jeden? Mogę paru wymienić. Gwendolyn Shepherd, Gideon de Villiers, Tris Prior, America Singer, Marlee Tames, Ellie Harisson, A. William Wagner, John Hayden i może wystarczy.

8. Jaki jest Twój ulubiony polski film?
Jak rozpętałem II wojnę światową

9. A jaki zagraniczny?
Uwielbiam wszystkiego rodzaju Kopciuszki, zwłaszcza ten nowy z Lily James, ale też ten z Seleną Gomez, ten z Lucy Hale, ten z Emilią Schüle, i Królewna Śnieżka z Lily Collins (Mirror Mirror).

10. Jak zaczęła się Twoja przygoda z blogosferą?
To też skopiuje z innego LBA.
W pierwszej klasie gimnazjum koleżanka pokazała mi swoje opowiadania i powiedziała, że publikuje je na bloguWtedy już pisałam swoje poprzednie opowiadanie i nagle zapragnęłam pokazać je światu. Pierwszy rozdział opublikowałam na beepworldzie, ale ponieważ nie osiągnęłam tam tego, co chciałam, następnego dnia założyłam bloga na blogspocie. Nie miałam pojęcia jak to działa, ani o co w tym chodzi, po prostu wstawiłam rozdział. Pamiętam, ze pojechałam wtedy do cioci, a kiedy wróciłam miałam prawie 100 wyświetleń i ze 4 komentarze. Ta sama koleżanka jakoś znalazła mój blog (do tej pory nie wiem jak) i poleciła go na swoim blogu. I tak to wszystko się zaczęło. A potem tak się wciągnęłam, że nie mogę przestać. To jakby moje drugie życie. :)

11. Dlaczego czytasz mojego bloga?
Bo podoba mi się to, w jaki sposób przesz i to, że nie owijasz w bawełnę. A poza tym jak tak czytam Twoje posty, to mam wrażenie jakbym czytała o sobie. :)

A teraz moje pytania:
1. Twoja największa fobia?
2. Chciałbyś/ Chciałabyś posiadać jakąś magiczną moc? Jaką?
3. Jakiej słuchasz muzyki?
4. Twoje imię, przezwisko.
5. Ulubiony autor/autorka.
6. Co Cię denerwuje?
7. Obcasy czy adidasy?
8. Ulubiona bajka z dzieciństwa.
9. Jesteś nocnym markiem czy rannym ptaszkiem?
10. Bez czego nie ruszasz się z domu?
11. Ile czasu zajmuje Ci napisanie nowego posta?

Nominuję Was wszystkich, jeśli chcecie odpowiedzcie.

Pozdrawiam ciepło i do następnego.
Rea

9 komentarzy:

  1. Bardzo dobry rozdział, ale czytając go nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że gdzieś to już kiedyś było... I wtedy mnie olśniło - Igrzyska Śmierci! Państwo, w którym źle się żyje z powodu rządzących, śmierć bliskiej osoby głównej bohaterki, która nauczyła ją jak walczyć i wreszcie sama główna bohaterka, która jest na tyle odważna i dzielna, aby coś zmienić - wszystko się zgadza. Nie przeszkadza mi to jednak tak bardzo, w końcu każdy się czymś inspiruje, a najważniejsze jest to, żeby ten pomysł przekształcić w coś dobrego, co zaciekawi czytelników. I tobie się to udało :)
    No i muszę jeszcze zwrócić uwagę na mały błąd, który ci się wkradł, a mianowicie: "Mogę spokojnie przejść przez nią przejść." :D
    Ale ogólnie piszesz dobrze, więc powodzenia w dalszym tworzeniu!
    Pozdrawiam,
    http://pisujesobie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może faktycznie podświadomie jakoś się tym inspirowałam, chociaż nie miałam zamiaru. Mam nadzieję, że dalej to opowiadanie nie będzie aż tak podobne do "Igrzysk Śmierci". Zresztą w dzisiejszych czasach prawie niemożliwe jest wymyślenie czegoś, czego jeszcze nie było. Każda książka jest do czegoś podobna. :)
      Dziękuję za wyłapanie błędu, już poprawiony.
      Dziękuję bardzo i również pozdrawiam

      Usuń
  2. Hejka, jestem świeżo po przeczytaniu rozdziału. Bardzo mi się spodobał, ale mam pewien problem. Nie mogę się domyślić, w jakich czasach dzieje się akcja utworu. Z jednej strony koszary, powozy konne, miecze ale z drugiej demokracja, biurka, drogi i ustanowione granice państwa. Wydaje mi się, że gdyby nawet był to XIX wiek, który przychodzi mi do głowy, gdy wspomniałaś o prezydenturze, to wtedy już popularna była broń palna. Dlatego mam mętlik w głowie i wywodzi się z niego pytanie: W jakich czasach dzieje się akcja? Po prostu trudno mi wyobrazić sobie stroje bohaterów, budynki i ogólny styl życia, więc proszę o odpowiedź.
    Zaczęłaś bardzo ciekawie. Mamy przedstawione urywki z życia bohaterki i trochę ukazane jej cechy, takie jak dobre serce. Mam nadzieję, że z tą rodziną wszystko będzie w porządku, a także, że w następnym rozdziale Rosabelle nie uniknie starcia, ale przynajmniej wyjdzie z niego cało, bo lubię jak akcja staje się dynamiczna.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i serdecznie pozdrawiam. Życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest zupełnie inny świat, który nie ma połączenia z naszym. Mają takie "zdobycze techniki", na jakie sobie zapracowali. Nie narzuciłam określonej epoki, może się to dziać w przyszłości, w przeszłości albo w jakimś świecie równoległym do naszego. Jak chcesz, zależy od Twojej wyobraźni. :)
      Dziękuję bardzo i również pozdrawiam

      Usuń
  3. Cóż mogę napisać? Rozdział wprowadzający i krótki, który równie dobrze mógłby być prologiem. No ale nie narzekam, bo krótkie rozdziały szybko się czyta i nic nie umyka. Poza tym weszłaś w fajnym momencie, kiedy akcja dopiero się rozkręca, a najważniejsze pościgi dopiero przed nami (bo zakładam, że tak łatwo nie udało jej się uciec - nie mogło - i to "na razie jestem bezpieczna" faktycznie oznacza na razie).
    Ten tekst nieco przywodzi mi na myśl "Igrzyska Śmierci" pomieszane z "Niezgodną". Być może inspirowałaś się nieco tymi dziełami, ale nawet jeśli nie, to takie połączenie zwiastuje dużo akcji w opowiadaniu, czyli będzie ciekawie, wręcz bardzo. Już nie mogę się doczekać. :D
    Jeśli mogę jeszcze chwilkę pomarudzić (w dobrej intencji, oczywiście), to zabrakło mi tła. Niby te opisy są, niby wszystkie wydarzenia następują po sobie, jak należy, ale wszystko się dzieje w przyspieszonym tempie, jakby został pominięty upływ czasu. Być może źle coś zrozumiałam, ale skoro Marcela należała do tych najbiedniejszych, a Rosabelle do "średnich", to ich miejsca zamieszkania dzielił pewien kawał drogi - być może nie kolosalny, ale jednak, dałaś to jasno do zrozumienia w opisie miasta. Więc jak to możliwe, że Rosabelle znalazła się u niej w mgnieniu oka? Dodatkowo pod koniec rozdziału mamy napisane, że Rosabelle nie sądziła, iż pościg dotrze za nią tak szybko. A jak by się miało stać inaczej, skoro najpierw pobiegła do Marceli, czyli, jak sama napisałaś, w kierunku odwrotnym do kierunku jej ucieczki, porozmawiała z nią moment i dopiero potem wzięła się za ucieczkę, nadrabiając straconą drogę?
    No i jeszcze te nieszczęsne dziesięć minut biegu przez dwie górki. Minął ten czas szybko. Pewnie prędzej bym uwierzyła w te dziesięć minut, gdybyś nadała jakiegoś tempa opisami albo napisała coś więcej na temat ucieczki, zabrakło mi jakiejś otoczki.
    Tak, wiem, nagadałam się, ponarzekałam. Ale nie myśl, że mi się nie podobało. Wręcz przeciwnie, podobało mi się, i to bardzo, stąd moje uwagi, wgłębiłam się w tekst.
    Muszę Ci przyznać, że pióro masz lekkie, a opis miasta jest całkiem szczegółowy.Fajnie, że mogłam sobie wyobrazić jego zarys, jakbyś mi dała mapę przed nos. Historia z dziadkiem i siostrą natomiast pozwoliły wyobrazić sobie, jak wyglądało mniej więcej życie Rosabelle wcześniej.
    Jestem ciekawa, jak dalej poprowadzisz to opowiadanie. :)
    Bardzo mi miło, że odpowiedziałaś na moje pytania. Pozwolę sobie odpowiedzieć również na Twoje. ;)
    1. Twoja największa fobia?
    Robaki. Ogółem mam wiele zaburzeń lękowych, ale wszystkie pająki i inne małe żyjątka (nawet mrówki!) mnie obrzydzają i przerażają jednocześnie.
    2. Chciałbyś/ Chciałabyś posiadać jakąś magiczną moc? Jaką?
    Chciałabym być czarodziejką i uczyć się w Hogwarcie.
    3. Jakiej słuchasz muzyki?
    Dobrej.
    4. Twoje imię, przezwisko.
    Marta. Nie mam przezwiska, ewentualnie jakieś zdrobnienia się pojawiają
    5. Ulubiony autor/autorka.
    Jane Austen, a ze współczesnych J.K. Rowling
    6. Co Cię denerwuje?
    Hipokryzja, pośpiech, krzyk, niedokładność.
    7. Obcasy czy adidasy?
    Na co dzień chodzę w obcasach i je kocham, ale na treningi czy długaśnie spacery - adidasy.
    8. Ulubiona bajka z dzieciństwa.
    "Kubuś Puchatek"
    9. Jesteś nocnym markiem czy rannym ptaszkiem?
    Raczej rannym ptaszkiem, choć w wakacje zdarza mi się "markowanie".
    10. Bez czego nie ruszasz się z domu?
    Bez telefonu.
    11. Ile czasu zajmuje Ci napisanie nowego posta?
    Czasami ciągnie mi się to przez kilka dni, kiedy nie mam czasu albo coś jest trudne dla mnie do wyrażenia w słowach, a czasami wystarczy pół godziny-godzina.
    Czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam,
    Grindylow :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dłuższych chyba nie masz się co spodziewać. Nie lubię długich rozdziałów i sama takowych nie piszę. :) Jak już wyżej napisałam może faktycznie podświadomie jakoś się tym inspirowałam, chociaż nie miałam zamiaru.
      Po prostu pominęłam ten czas, kiedy Rosabelle szła do Marceli. Nie w kierunku odwrotnym. Poszła do Marceli, a od niej dalej ruszyła w stronę lasu. W tym samym kierunku. Co do tych kilku minut, uznałam, że skoro ucieka, to nie będzie się raczej patrzyła na wszystko dookoła, tylko skupiała na tym, żeby tam dobiec. Ale postaram się dalej trochę urozmaicać jej uciekanie. Dziękuję za uwagi. :)
      Hahaha. I jak tu się oprzeć wrażeniu, że czytając o Tobie, czytam o sobie. Ja też nienawidzę robaków (nawet mrówek), chociaż wielu ludzi nie potrafi tego zrozumieć. A ja po prostu się i boję i koniec. Ja jeszcze nie mam takiego kręćka na punkcie Hogwartu. Dopiero po tych wakacjach obejrzałam ze trzy filmy i cały czas mnie korcą książki, ale nie mam na nie czasu. :) Naprawdę na co dzień chodzisz w obcasach? Podziw.
      Dziękuję za odpowiedzi.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Pierwszy rozdział faktycznie w niewielkim stopniu przypomina Igrzyska, ale też troszeczkę Niezgodną tak coś mi się wydaje. Przyznam Ci szczerze, że nawet nje wiem kiedy go przeczytałam, bo tak szybko się skończył. Jestem bardzo ciekawa tego co będzie dalej. Na szczęście udało jej się umknąć przed nimi i teraz może spokojnie przemierzać niebezpieczny las (jak to brzmi :P) zaciekawiło mnie opowiadanie! Nawet jeśli jest trochę podobne do Igrzysk czy Niezgodnej to super. Lubię jedno i drugie :D a teraz mknę do nowszego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak już wcześniej pisałam, być może podświadomie inspirowałam się którąś z tych książek, bo obie czytałam i obie lubię. :)

      Usuń
  5. Hej, przybywam po komentarzu, jaki u mnie zostawiłaś. Chociaż nie było tam pochwał i miłych słów, to jednak chciałam ci podziękować. Za szczerość. Bo na blogspocie ciężko o nią;) Żeby nie być gołosłowną postanowiłam, że i ja przeczytam twój rozdział. Prologu nie będę komentować, bo praktycznie nic w nim nie było. Nie lubię prologów, które mają zaledwie kilka zdań. Po prostu nie wywołują we mnie emocji;) Natomiast jeśli chodzi o twój rozdział... nie bardzo potrafię kibicować bohaterce. Nie jestem z nią w żaden sposób zżyta, nie martwię się o nią i przez to nie odczuwam zbyt wielkich emocji. Może dlatego, że to dopiero początek i nie wiem czemu ucieka itp. Myślę, że gdybyś najpierw przedstawiła sytuację w jakiej się znalazła, a potem dopiero ukazała jej ucieczkę, to inaczej bym to odebrała. Ale jest nieźle i myślę, że to się może ciekawie rozkręcić;)
    Nie obiecam, że tu wrócę. Brakuje mi czasu nawet na te blogi, które aktualnie czytam, i które czytają u mnie, a co dopiero na nowe. Nie wykluczam, ale też nie obiecuję;)
    Więc nie pozostaje mi nic innego jak życzyć weny;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń